Hallskiego spotkania z Poezją...
Spotkanie szóste: "Buenos..."
Kotwiczyliśmy w Buenos, na redzie...
Argentyna, skąd tango pochodzi...
W Buenos trzeba dansingi odwiedzić,
taka gratka nie trafia się co dzień...
Dla mężczyzny nie problem ubranie:
muszka, smoking, lakierki, koszula.
Czasu znacznie więcej trzeba damie;
każda fałdka ma leżeć, jak ulał...
Byłem gotów po małym kwadransie
i sądziłem, że pospaceruję,
bo na tyle na kobietach znam się.
Lecz Poezja mnie wciąż zaskakuje...
bo czekała już na mnie, gotowa...
Aż zamarłem, cały urzeczony...
Taka była ponętna, zmysłowa,
i ten dekolt, śmiało odsłoniony...
i te nogi, wysmukłe, strzeliste,
jakby wieść miały prosto do nieba,
suknia, niedyskretnie przezroczysta...
Czy mężczyźnie coś więcej potrzeba...?
No i jeszcze te ręce na szyję
zarzucone, ten zapach jaśminu,
i ten szept: ...Chyba dziś się upiję,
tyle na raz; tango, Ty i wino...
Potem było już tylko el tango...
Cały świat zawirował mi w głowie...
Wieczór był to szalony, więc Wam go
za następnym spotkaniem opowiem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.