Hibernacja
Z każdym oddechem dłuższa droga,
kolejny zakręt zasłania dzień,
im więcej mam, tym bardziej uboga
i coraz ciężej wlec własny cień.
Nie pytam dokąd, byle przed siebie,
gdzieś tam ta meta musi być,
przystanek w piekle, spacer po niebie
i sen, którego nie chce się śnić.
Gdzieś porzucone płaczą marzenia,
bezdomne żądze w zaułku drżą,
już nowy dzień i nic się nie zmienia,
stopy uparcie przed siebie brną.
Zdobyte szczyty w otchłań strącone,
sumienie drwiąco śmieje się,
cichutko tyka serce skarcone,
ciągła tułaczka w życiowej mgle.
Gdzie się podziało: po co, dlaczego?
Gdzie ta charyzma, gdzie oczu blask?
Zapracowałam w końcu na niebo?
Zbyt harda ciągle i zero łask?
Komentarze (12)
ciekawie z refleksją nad przemijaniem ....
piękna poezja z najwyższej półki - dobrze że tu
zajrzałam :-)
pozdrawiam - duży plus ;-)
Bardzo ładna poruszająca historia. Pozdrawiam
serdecznie
zatrzymujesz i pobudzasz do refleksji - poruszasz do
głębszej analizy - pozdrawiam
Tak, jak ja. Zero łask. Pozdrawiam
Z przyjemnością przeczytałem, pozdrawiam. Masz pewny u
mnie głos.
Bardzo ładna melancholia.Pozdrawiam:)
Bdb,ale bardzo smutny wiersz.
Z marzeń nie można rezygnować,
dobrze jednak,że peelka przed siebie wciąż kroczy,to
znaczy,że się nie poddaje, aż w końcu i niebo
odnajdzie i szczęście,życzę tego peelce.
Pozdrawiam serdecznie:)
Poruszajacy wiersz pozdrawiam
Piękny wzruszający "motyl".Zatrzymuje na dłużej,
trafia głęboko.Refleksja życiowa nisko się
kłania.Pozdrawiam i uśmiech zostawiam :-)
Pozdrawiam z uśmiechem :)
Oj zapracowałaś na niebo, jestem tego pewna. Pięknie
piszesz i to jest niebo Twoje. Pozdrawiam serdecznie.
No tak życie niestety życie
pozdrawiam:)