Historia ... prawdziwa?
...dla tych którzy się kochają ...
Kiedyś chodzili razem za dnia
w nocy szukali siebie we snach.
Układali zabawne wierszyki
i mówili nasza miłość przetrwa wieki.
Choć nie byli parą bardzo się kochali,
chodzli za rękę,często się przytulali.
Nie obchodziło ich zdanie innych ludzi,
mysleli,ze obojętność w ich sercach sie nie
zbudzi.
Where am I?
Where are U?
You aren't in my heart
I contantly...I love you...
Mijały miesiące wspólnie spędzone,
każde z ich było jakby "nowo narodzone"
Kumple,nauczyciele pytali "co sie
dzieje?",
że szczęście z ich twarzy nieustannie
promienieje.
Aż przyszedł ten dzień kiedy wszystko się
rozkruszyło.
Jej zły sen jak fala spowodował,że wszystko
się spelniło.
On nie czuł juz do niej tego zapału co
wcześniej,
ona zalana lzami nie chciała go widzieć
wiecej.
Where am I?
Where are U?
You aren't in my heart
I contantly...I love you...
Nadszedł czas powaznej rozmowy
rzucane monogramy,aluzje,niepotrzebne
humory.
I...cisza przestanki uczuć gdy serce
niewytrzymywało
z bólu...z żałości...na chwile
przystawało.
Jak z nimi bywa - nic nie załatwili
Na daremno o siebie Boga prosili.
"Chyba coś się skończyło" - w mysli rzuciła
takie stwierdzenia
Przytuliła i pocałowała go na ostanie do
widzenia.
Chciala powiedzieć,że kocha lecz słow jej
zabrakło
rozstali się w ciszy jak na nich
przystało.
Where am I?
Where are U?
You aren't in my heart
I contantly...I love you...
Nie doczekając się od niego na propozycje
spotkania,
rzuciła swe zasady i sama to
zaproponowała.
Spotkali sie w deszczu tak jak zawsze tego
chciała...
Chciala tylko w deszczu usłyszeć szczere
*przepraszam*
Lecz do niczego takiego wcale nie doszło
z placu zamkowego wybiegla łkając dość
głośno.
Chciala byc wobec niego szczera do
końca,
i udało się,bo Bóg jej największy
obrońca
potrafił pomóc jej w tak ciężkich
chwilach
była dumna,że na rozmowę która boli się
wkoncu zdobyła...
Where I am?
Where you are?
You aren't in my heart
I contantly...I love you...
Potem mysłała o tym jak bardzo go
kochała
i o tym jak szczerze mu zaufała.
Modliła się w deszczu by ktoś ją
zroumial,
by każdego dnia w zły swiat z nią
ruszał.
By przytulił i powiedział,ze jest dla niego
wazna
zeby mogla mu odpowiedziec - by byla tak
odwazna.
Teraz siedzi w zalości i po cichu sobie
szlocha
a na klawiaturze lzy stukają NADAL
KOCHAM...
Where I am?
Where you are?
You aren't in my heart
I contantly...I love you
... niektórym tej miłości zabrakło ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.