Historia odejścia...
Szczęścia do przyjaciół wcale,
Sam na świecie jest, no ale...
Przepełniony jest nadzieją,
Mimo, że się z niego śmieją,
Gdzie ma szukać teraz siebie,
Czy na ziemi, czy też w niebie,
Nie jest gorszy, wręcz przeciwnie,
Jak to świat ustala dziwnie...
Bo nie poznał się na chłopcach,
Którym miłość była obca,
Których w jasnych barwach przyszłość,
Takich skarca rzeczywistość...
Odszedł teraz, się nie rusza,
Ciało w grobie, w niebie dusza,
Los okrutny jest dla niego,
Nie mógł w życiu dopiąć swego,
Los okrutny dla rodziny,
A nie było w tym ich winy,
Może lepiej mu tam będzie,
Tak by myślał, dobrze wszędzie,
Byle nie z nimi na ziemi,
Los już nie mógł się odmienić,
Nie chciał czekać na zbawienie,
Za to go naprawde cenie...
Życie w sumie jest prologiem,
Może poczuć bliskość z Bogiem,
Śmierć początkiem jest być może,
To, że zabił siebie nożem,
Jest odważne, wiem to jedno,
Męczył by się on na pewno,
Może lepiej, koniec taki,
Niż pożarcie przez robaki,
Bo nazwanie ich inaczej,
Nie pomoże mu już raczej...
Komentarze (1)
Wyszło Tobie rymowane opowiadanie... Wybór tematu
jakże trafny