W hotelowym pokoiku...
W hotelowym pokoiku
czekałam na kogoś
z kolacją, świecami
lampką dobrego szampana
nie przyszedł...
Zjawiłeś się ty
otarłeś me gorzkie łzy
próbowaliśmy rozmawiać
słowo, po słowie
w słowniku szukane
istna wieża Babel.
Pamiętam
twe oczy pijane
miłości mgiełką owiane.
Trzymałeś mnie za rękę
i nie puściłeś
szczęścia,
które już miałeś.
Świece przygasły
słońce przebudziło się
a ty ciągle byłeś
nie chciałeś odejść sam
- odeszliśmy we dwoje.
Ale w sercu ciągle gdzieś jest
ta niedoszła kolacja
w blasku świec z lampką szampana.
styczeń 2007
Komentarze (17)
Tak to bywa ze zycie nas zaskakuje.
piękny wiersz,brawo!i tak czasem w życiu bywa.mimo iż
samo przyszło niespodziewane szczęście,to jednak nie
tak miało być......pozdrawiam