In articulo mortis /w obliczu...
Jam czekał lic twych bez rumianości,
Oblicza ochłody bezkrwistego,
Co jak strzała przeszywa wnętrzności
I dotyku parszejącego.
Jak liść czekałem na burzy tchnienia.
Jam ni martwym ni żywym zwać się nie
mogę
Teraz już czeluści twego wejrzenia
Otwierają przede mną pożogę
Próżno oczu szukać zapadniętych
W spojrzeniu twym nicości bez miary
Bez iskry w trzewiach pogiętych
Płaszcz wleczesz ziemistoszary
Sierp Twój wisi stale nieuchronny
Ty czekasz na ostatnie tchnienie
Czym człek wobec Ciebie bezbronny?
Ty i tak zagarniesz mego życia mienie
Nie ma Cię i pełno zarazem jest wszędzie
Gasisz iskry boskie w ciele
Włócząc się tak w obłędzie
Zasypujesz je w zimnym popiele
Ty i tak zrobisz co musisz
Choćbym od Ciebie stronił
Ty i tak ducha ukrucisz
Choćbym od Ciebie go bronił
Tyś jak lód - jam rozpalon do białości
Tyś niema - ja kwilę w obłędzie
Widzę w twych oczach nicości
Że sierp Twój mnie zaraz dobędzie
Dobywasz ostrza z usmiechem otchłani
Ręka Twa ku mnie zwrócona
O okrutna czeluści Pani!
Męka ma wreszcie skończona!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.