Incognito
Wrzaski ofiar...
Płoną stosy,
na nich ludzie zwęgleni jak zapałki,
pochodnie miłości.
Płoną
Niedowiarki.
Krzątaja się hieny cmentarne,
by uszczknąc choć trochę ciepła.
Wyjadają spośród popiołów serca,
wygrzebują martwe myśli.
Chłepcą żywy ogień...
Jednak wciąż im zimno.
A potem z dymami rozwiewa się nadzieja.
Wiatr rozwiewa prochy.
Buduja kolejną szubinicę,
kolejny stos.
Umiera
Ktoś
Bezimienny.
A potem przychodzi Anioł.
Ustawia dusze w rządku,
Robi chaczyk przy iksie
i prowadzi do nieba.
A listę pali w piecu.
Musi być przecież
incognito.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.