Inna twarz poety- część druga
Kolejna część najnowszej mojej książki.
"Inna twarz poety -część druga".
15.05.2017r. poniedziałek 13:39:00
Jest nas dwoje, którzy nie pasujemy do tego
świata.
Słońce powoli zachodziło, było ciepło, ale
stopniowo się ochładzało. Trochę czasem
uśmiechał się do siebie, nie zauważył kiedy
i skąd zjawiła się młoda, urocza
dziewczyna, która usiadła koło niego. Po
pewnym czasie usłyszał jej szlochanie i
zorientował, że nie jest sam. Ktoś z
pieskiem koło nich przeszedł, inny ktoś z
kijkami w rękach przeszedł. On wyciągnął
chusteczkę i zbliżył się nie co, a pytając
dlaczego płacze otarł jej policzek z łez,
ona chusteczkę wzięła dalej wytarła się
sama. Jeszcze przez chwilę szlochała, on
siedział, patrzał na nią, milczał, a i ona
milczała. Jego pytanie nie usłyszała, a
może nie miała ochoty odpowiada. Po
dłuższej chwili zapytał ponownie, co się
stało, czy mogę Ci jakoś pomóc, nie płacz
już więcej. Ona spojrzała na niego mówiąc,
nie wiem, czy dam radę, bo ja nie pasuję do
tego świata, a na pewno nie do mojej
rodziny. Miał ochotę ją przytulić, ale
powstrzymał się widząc jej młodość,
niewinność. Nie chciał być źle odebrany,
zwłaszcza, że wokół pojawiło się trochę
ludzi, rowerzyści, rolkarze co chwilę
przejeżdżali alejką koło nich.
Zorientowawszy się, że się nie
przedstawił, powiedział Sergiusz jestem,
ona podając mu dłoń, lekko zziębniętą
powiedziała Julka, po prostu Julia. W
tamtym momencie nie podejrzewał, że to ta
Julia. Dodał jeszcze wiesz, ja tez nie
pasuję do tego świata, a cicho dodał,
gdybyś Ty tylko wiedziała co mnie dziś
spotkało. Zamilkł, a ona barowała go
uśmiechem mówiąc. Mówisz, że jest nas
dwoje, którzy nie pasujemy do tego świata.
Wtedy słowa nas dwoje i to, że nie pasują
wspólnie do tego świata jak echo pojawiały
się w jego uszach. Uśmiechnął się, tak,
dokładnie tak jest i to może być
pocieszające. Odpowiedziała może.
Słońce zaszło, ochłodziło się, zdjął swą
marynarkę, otulił ją nią. Po chwili
wspólnego milczenia zauważał coraz
promienniejszy uśmiech a jej młodej,
niewinnej buzi. Wiesz muszę iść, te jej
słowa były tymi, których się obawiał,
których usłyszeć nie chciał, na pewno nie
teraz, nie tak wcześnie. Skinął głową,
dodając, ale ja Cię odprowadzę. To ją
ucieszyło, bo ciepło jej było w tej
marynarce, a tak musiałaby mu ją oddać i by
nieco zmarzła. Po pół godzinie wspólnego
spacery i cichych rozmów otarli do pięknego
domu, tam mieszkała. Zatrzymali się przy
bramie, ona oddała mu marynarkę. Czy
jeszcze się spotkamy, zapytał niepewnie. A
chcesz, usłyszał niemalże w tym samym
momencie. Tak chcę, miło sie spędza z Tobą
czas, tak z głębi serca i z pełnym
przekonaniem jej odpowiedział. Ona
uśmiechając się do dała i nie przeszkadza
Ci, że jestem taka młoda? Wiesz, ja też nie
taki stary, zażartował, bo bał się zapytać
ile ma lat, a i tego, by ona nie
wystraszyła się jego wieku. Podali sobie
dłonie, on ją pocałował właśnie w dłoń i
usłyszał od niej w takim razie spotkamy się
niebawem. Nie myślał o wzięciu numeru
telefonu, wiedział już, gdzie mieszka. Ona
odwróciła się i znikła za bramą, on stał
jeszcze chwilkę, ocknął się, gdy jakiś
rowerzysta dzwonkiem zadzwonił, bo stał na
środku chodnika i drogi rowerowej. Po
chwili powoli niespiesznie powłóczył sie
piechotą na drugą stronę miasta, on
człowiek z wioski teraz nieco błądził by po
dwóch godzinach około dwudziestej pierwszej
dotrzeć do kamienicy i wejść do mieszkania,
gdzie ku jego zdziwieniu w jego pokoju
czekała kolacja, ale współlokatorek nie
było. Wziął kąpiel, zjadł kolację w
samotności, położył się, ale nie umiał
skupić się ani na modlitwie, ani na
czytaniu książki. Obudziła się w nim dusza
poety, która jakoś ostatnio była martwa i
napisał poemat, nie o Mai, Aurelii,
Vanessie, czy Virginni, ale o i dla Julii.
Tej młodej, pewnie, jak zdawał sobie sprawę
nie pełno letniej dziewczynie.
Koło północy wróciły jego koleżanki, udał,
że śpi, nie miał ochoty na nic, co z nimi
związane nawet Mai nie chciał oglądać
patrzał w okno i myślał o Julii. Była już
późna noc, gdy woda ucichła i inne odgłosy
wydawane przez współlokatorki, gdy wstał,
poszedł do kuchni, napił się wody, wyszedł
na balkon, na który było wyjście z salonu,
usiadł na małym, drewnianym stołeczku i
patrzał na gwiazdy, gdy zdrowo zmarł, noc
zrobiła się nad ranem zimna wrócił do
swojego łóżka. Otulił sie świeżą, pachnącą
kołdrą, a właściwie naciągniętą na nią
pościelą i zasnął. Słyszał jeszcze, że
zegar w pokoju u Mai odbija czwartą.
Zbudził się przed ósmą i widząc piękne
słońce od razu pomyślał o nikim innym jak
tylko o Julii. Jego jeszcze wczoraj pisany
poemat leżał na szafce nocnej, złożył
kartkę na pół i włożył do swego
modlitewnika. Jak sie później zorientował
włożywszy losowo między kartki trafił na
stronę, na której widnieje modlitwa o dobrą
żonę, którą często, bo każdego dnia
odmawia.
Zaszedł do kuchni, po chwili zaczęły się
pojawiać dziewczyny, nie wiedział jak się
teraz wobec nie zachować, czy coś w ogóle
mówić, czy po prostu przygotować im te
śniadanie, zjeść i wyjść, wyjść jak
najdalej stąd. A pomyśleć, że ze swej
wioski do miasta, do te kamienicy, tego
mieszkania, tego pokoju wyprowadził się
przez zakład. I to nie był zakład
przegrany, ale by go wygrać musi tutaj
mieszkać, tutaj, albo gdziekolwiek w
mieście. On, człowiek, który lubi i wręcz
musi robić coś koło domu, mieć duży ogród,
wielką przestrzeń. Poznał Julię, a więc
było warto. Miał te wszystkie myśli w
głowie, a przecież wczoraj rano, właśnie
mniej więcej o tej porze podobnie myślał,
myślał, że poznał Maję.
Dziewczyny zdaje się, że coś wyczuwały, a
może tylko Maja, która niepewna, spokojna
cicho i ukradkiem spoglądała. Po śniadaniu
chciał wyjść, a wtedy to Maja się odezwała,
zostań, porozmawiajmy. A, o czym i z kim
konkretnie? Zadał im to pytanie, a one
spojzrały po sobie jedna na drugą, droga na
trzecią, a trzecia na mnie. Wtedy weszła
niewiadomo skąd Virginia i powiedziała może
ze mną. Wtedy już na pewno byłem
zdecydowany wyjść, ale ona zatarasowała mi
drzwi i powiedziała stop. Myślę, że warto
porozmawiać, bo Maja chce od Ciebie
usłyszeć to, co mi powiedziałeś. Co
takiego? Wyksztusił Sergiusz. Jak to co
nieco zezłoszczona matka dziewczyn
pocałowała mnie w usta i to pry córkach. No
to, że Maję wybierasz, dodała spokojnie. A
Sergiusz nie, sorry, Ty mnie napastowałaś i
czułem się lekko przymuszony. I
powiedziałem tak myśląc, że gdybym nie miał
dziewczyn to bym ją wybrał. Jak to Ty masz
dziewczynę krzyknęła Maja ku zdziwieniu
reszty. Sergiusz skłamał, nie miał
dziewczyny, ale myślał już tylko o Julii.
Wyszedł, zostawił cztery piękności w
głębokim szoku. Wsiadł do autobusu i
pojechał do swojej firmy, pracował cały
dzień, myśląc o Julii. Pracę skończył nieco
wcześnie, był to pierwszy dzień po dwóch
dniach wolnego i po tylu wrażeniach, że
czuł, że ta jego praca nie jest w pełni
taka jak by chciał, a on, prezes i
właściciel firmy nie był reszcie
pracownikom potrzebny w pracach, które
wykonywali. Wsiadł w kolejny w autobus i
pojechał do Julii. Z przystanku poszedł w
okolice jej domu i czekał na nią, nie
wiedział, czy ona w szkole, w domu, a może
czeka na niego na tamtej ławce. Nie miał
pewności, wybrał opcję wypatrywania jej
koło domu. Po kwadransie zauważył, że
idzie, wracała z rakietą do tenisa ręce.
Pomyślał, wow, có za piękna tenisistka,
moja Julia. Ona zauważyła go uśmiechnęła
się, podeszła do niego i wyszeptała czekaj
na mnie tutaj, proszę. Zgodził się, bez
zbędnych słów wiedział, że chciała się
jakoś przygotować, odświeżyć po treningu.
Minęło ledwie dwadzieścia minut, a była już
koło niego. Między czasie z cztery widział
jak zerkała to z tego to z tamtego okna
domu, czy na nią czeka. Była ubrana w
piękną suknię w kwiaty, a usta delikatnie
podkreślone malinową pomadką. A we włosach
turkusowe spinki, włosy rozpuszczone,
piękny bardzo długi blond, sięgający
poniżej pośladków. Po chwili spacerując w
stronę kawiarenki ona mu wyszeptała do
ucha, a Ty chłopaku nie chcesz mego numeru
telefonu. Zorientowawszy się, że faktycznie
nie ma, powiedział chcę, bardzo chcę. Podał
jej wyciągniętą z kieszeni swą wizytówkę a
ona uśmiechając się wpisała widniejący tan
numer do swego telefonu i wysłała mu sms-a
o treści. Obyś o mnie nigdy nie zapomniał.
Zrobiła mu tym wielką radość i właśnie tam,
koło kawiarni, do której zmierzali nastąpił
ich pierwszy pocałunek. Przytulili się do
siebie i stali tak dłuższą chwilę, po czym
weszli do kawiarni zamówili dwie herbaty,
jabłecznik i sernik i jedli popijając.
Najbardziej jednak smakowały im ich
wzajemne zakochane spojrzenia. Po pół
godzinie wychodząc zaproponował jej kino,
ona zgodziła się mówiąc, że ona wybiera
film. Po dwudziestu pięciu minutach
spokojnego marszu dotarli do Gliwickiej
galerii Forum, do tamtejszego kina. Kupując
bilety, ona podała mu swą legitymacje
szkolną, by kupić ulgowy dla uczniów,
spojrzał podając kasjerce i zauważył, że ma
szesnaście lat, a niebawem będzie miała
siedemnaście. Gdy już miał bilety kupione,
ona kupiła popcorn, uparła się, że ona za
niego zapłaci, bo i tak większość zje.
Zjadła wszystko, Sergiusz delektował się
tylko jej obecnością. Nie przeszkadzał mu
jej wiek, spodziewał się tego, po buzi
można było się domyślać, że jeszcze nie
jest pełnoletnia. Po kinie poszli jeszcze
coś zjeść, Julia kategorycznie nie chciała
by zabierał ją do restauracji, więc kupili
na mieście Kebab-a i spacerując ulicami
miasta przed dwudziesto pierwszą
odprowadził ją pod jej dom. Pocałowali się
na pożegnanie to był ich trzeci pocałunek
dziś i w ogóle, drugi był podczas filmu, bo
Julia wybrała komedię romantyczną.
Zostawiwszy ukochanego Julia poszła do
domu, a spoglądając przez okno odprowadzała
go wzrokiem. Po chwili już go nie widziała,
lecz zauważyła tylko to, że nie wsiadł do
autobusu, który nadjechał, lecz poszedł
dalej pieszo. Sergiusz po uszy zakochany w
tej młodej dziewczynie szedł szczęśliwy do
swej kwatery. Nie miał ochoty tam wracać,
ale zakład to zakład, więc wrócił. Wszedł
po cichu, najpierw do łazienki, potem
pokręcił się po kuchni. W mieszkaniu
panowała cisza, jak się okazało przed
burzą. W końcu trzymając swe ciuchy w
rękach i torbę z laptopem oraz tabletem
wszedł do swojego pokoju. Zapalił światło i
przeżył szok. W jego łóżku leżały: Maja,
Aurelia, Vanessa, Virginia. Cztery
niechciane przez niego piękności w jego
małżeńskim, bo podwójnym łóżku. Stanął
oniemiały, a te odsunęły kołdry i były
wszystkie zgodnie całkowicie nagie.
Zaszumiały mu w głowie słowa Julii, które
były też jego słowami. Jest nas dwoje,
którzy nie pasujemy do tego świata.
Dziękuję za waszą obecność, zapraszam na część trzecią.
Komentarze (15)
:)+++
Rozkręciłam się w lekturze, pasuje:-)
Dobrze się czyta . Pozdrawiam serdecznie z uśmiechem
wiosny.
Mniej więcej do połowy przeczytałam...
A dlaczego?
Pozdrawiam ciepło :-)
długi dałam rafę serdeczności
Toś zadkoczył totalnie...cztery na jednego i ta
puąta...pozdrawiam
Alez Peel, ma powodzenie.
Podoba sie Proza.
Pozdrawiam,
Dzisiaj przemilczę...
Pozdrawiam milutko:)
powiem nieśmiało
troszkę czytanie trwało...
+ Pozdrawiam
ja bym się nie poddał ..tylko w ich ręce oddał ..
..ale byłby orgie ..ale frajer ..
:) pozdrawiam
Pozdrawiam:)
Życie przynosi nam różne historie,przygody,
Ty pokazałeś jedną z nich jak rodzi się miłość,
bardziej z przypadku niż z zaplanowania,szukania,
Ot boski impuls i jest.Każdy z nas nosi w sobie
takie historie.
Daieńdobry,
jesteś czasem jak kameleon...
Ale jedno jest w tobie nieodmienne...
Fantazja męska.
Życzę dalszych czytelników i pomysłów.
Miłego tygodnia.
Serdecznie pozdrawiam.
Myślę, że znacie bohatera jako Cecyliusz, Sergiusz i
dziś ukazał się na moment jako ja.
Jeżeli jesteście dalej musicie wytrwać do czwartej
części, jutro będzie trzecia :)