Jak zaufać...
Jak zaufać słowu,
Które z wiatrem gna przez świat?
Jak pokochać znowu,
Kiedy z łzami przybyło tyle lat?
Srebrne wrzosowisko usypia,
Roztrzaskuje serca o brzeg dat.
Zlodowaciała miłość chrypia,
Wyłania potęgę, rodzi się kat.
Ileż można tak trwać,
Wśród diabelskich iskier żali?
Czy rodzić się, czy bać,
Czy patrzeć na tych, co z miłości
konali?
A było ich przecież wiele
I młodych, silnych, z sercem rozerwany.
Stali, jak kolumnady w kościele,
By przez samotność, niechybnie zostać
porwanym.
A me serce tak umiera,
Jak umierają rzesze nieszczęśliwych
motyli,
Bo nikt mnie już nie wspiera,
Bośmy przeminęli, bośmy już przecież
byli.
Niebo ciemnieje powoli,
Rąbek gwiazd złocistych uchyla;
A ja ginę w tej niewoli,
Bo zabrakło obok, kochanego motyla.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.