Jakby co
jestem obrazem przekwitłych słoneczników
znajdź mnie na strychu całą
pokrytą kurzem. ścieraj ostrożnie
płowiałam, moje barwy utleniały się przez
lata
wyrwane z życia, przysypane czarnym
pyłem
mimo tego pachnę poranną rosą, cappucino
(nie spodziewałeś się oznak życia,
chłopczyku?)
i nie chcę widzieć nic, prócz drogi
która prowadzi w głąb. pragnę jedynie
patrzeć w spękaną farbę
roztańczone źdźbła trawy pomiędzy
okruchami
zanurz się w pejzażyk
klekot dobiega z bocianiego gniazda
słychać świerszcze i cykady
na zakręcie drogi błyszczą słoneczniki
a wiatr rozwiewa mgłę
Komentarze (18)
nie czuję pesymizmu, czuję kawę i słoneczniki
Zapach porannej kawy, cykady i klekot bociani toż to
rajski ogród i ja się na niego piszę... pozdrawiam
serdecznie :)
Wiatr wokoło mgłę rozwiewa,
życie nadal się uśmiecha,
opadają liście z drzewa,
Twój wiersz na pochwałę czeka.
Fajny wiersz. Pozdrawiam. Miłego tygodnia :)