Jedna podróż
Sunę doliną odpoczywając
Oczyma prowadzę grzbiet
Sadzę kępki trawy na białym dywanie
Drzewa rosną za moim jedynie rozkazem
Dwóch muzyków ze stali
Prowadzi mnie bajecznie
Prowadzi przez wrażenie do wniosku
Śpiewają mi pieśń o mądrej przeszłości
Opowieści starych domów
Grzmią wśród ciszy erudycją
Mosty przychylnie chwalą moje refleksje
Za nigdy nieujarzmione sny i marzenia
Drzewa jak ludzie cierpią
Za dotkliwą samotnością
Pole jak wierny niewolnik leży za oknem
Ja pozdrawiam go i płynę do kolejnych
Kilka wieków mógłbym
Turkotu słuchać i nie wiedzieć
Jaki jest świat intelektualnej struktury
Gdzie rodzi się ta cała hipokryzja
Cierpliwie składam myśli
Patrzę jak tworze gniazdo
Które będzie moją korą istnienia
Unoszącą się na wodach nietykalnych
Komentarze (1)
Może nie jest to poezja z najwyższej półki ale ten
wiersz ma w sobie to ,,coś''co sprawia, że jest
nietuzinkowy.
Ciekawa treść, bogate słownictwo