Jedno słowo...
Nie czekał na to, czuł się gotowy od
zawsze.
Kiedy zapukała do drzwi, on już
wiedział.
Otworzył może ostatni raz siląc się na
uprzejmość.
Weszła nie witając się, okrążyła go
wzrokiem.
Głośne krzyki i oskarżenia przykuły go do
krzesła.
Spodziewał się deszczu a wyszedł bez
parasola.
Opuścił wzrok, nie musiał widzieć znów tej
sceny.
Kolejny akt musiał należeć już tylko do
niego.
Zebrał siły, odepchnął się od poręczy
krzesła.
Wstał na początku chwiejąc się lekko na
boki.
Tyle razy w myślach odgrywał tą rolę.
Jednak rzeczywistość znowu go przerosła.
Opadł na krzesło mozolnie ale poczuł się
dumny.
Tym razem udało mu się wstać i otworzyć
usta.
Może następnym razem wydusi choć słowo.
A to słowo będzie początkiem jego
wolności.
Komentarze (1)
Śliczny wiersz, tylko ty wiesz, kim jest ta
ona...kimkolwiek jest, musisz pokonać siebie...zrób to
jak najszybciej i nie w wyobraźni, bo to się nigdy nie
spełnia...