JEDYNA ULICA, NA KTÓREJ...
Idę z Tobą przez długą ulicę;
po obu jej stronach rozpostarte są
kamienice
niczym skrzydła orła - tak piękne i
wyniosłe;
Ich balkony winoroślem są zarosłe,
a podwórza zieloną trawą;
I każde z tych podwórz drewnianą ławą
poszczycić się może wygodną;
Zaiste, ziemia tutaj niezwykle płodną -
wszędzie bowiem kwiaty rosną,
zatem miejsce to szczególnie piękne musi
być wiosną;
Gdzie nie spojrzeć tulipany i róże,
co mówią o nich że miłości stróże,
toteż kilka ich zbieram
i zrobiwszy wianek o Twoją skrón go
podpieram;
I tak bieżymy dalej tą ulicą długą,
oblewając się wzajemnie czułości strugą;
Lecz... wracam wtedy do
rzeczywistości...
i dokoła mnie nie ma już miłości,
a tylko ostaje ma samotność...
oraz wiara na uczuciową dogodność....
staram się wrócić na tą marzeń ulicę,
lecz z jej obrazu poznikały już
kamienice,
a same ruiny po nich zostały;
Kwiaty cudne też zniknąć musiały,
gdyż ziemia jałową się stała
i jakimś dziwnym chłodem począć pawała;
Wszystko zniknęło z tobą na czele...
a dałbym tak wiele,
żeby marzenia z rzeczywistością się
zamieniły;
Ach, żeby siły mej wielkiej miłości
sprawiły,
abym ujrzał znowu tą wspaniałą ulicę
i te kwiaty, balkony, kamienice...
oraz Ciebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.