Jesieniawisko. Listopad
Okrutne zakończenie romantyzmu
jesiennego.
Pierwszego witają nas znicze olimpijskie
zapalone dla tych, którzy wcześniej od
nas
dotarli na metę.
Potem wieczorny spacer pośród
labiryntu grobowców,
nad którymi zawisła łuna
smutnych opowiadań Iwaszkiewicza.
Nie pomoże migotanie świeczek,
listopadzie. Mroczny, depresyjny,
bezlitośnie goły. Ogołacający
wiatrem i śmiercią przydrożne drzewa.
To groteskowe polskie wierzby
straszą przy wiejskich kapliczkach.
Straszą też przymrozki
wyzwalające w rzędach domków
kłęby dymu – jakby resztki
letnich wspomnień też chciały
uciec do nieba.
Zamiera glob.
Nawet przesiadywanie w knajpach
nabiera majestatu.
Tylko starsze panie
rozpoczynają chałupniczą produkcję
szydełkowych fatałaszków, by zdążyć z
kolejnym
szalikiem,
rękawiczką,
sweterkiem,
przed kolejnymi świętami.
Byle zdążyć.
Komentarze (4)
Byle zdążyć.....te słowa nabierają dziś wymowy
w tym szczególnym dniu , a wiersz faktycznie obrazowy
i urokliwy mający swój klimat taki jesienny
refleksyjny.
Wiersz ma w sobie dostojeństwo i udało się wytworzyć
piękny klimat Bardzo dobry w realnym obrazie
namalowanym wierszem Duży Plus Pozdrawiam
tak realistyczny ten obraz jesieniowiska...listopad
"Mroczny, depresyjny,
bezlitośnie goły"-a jednak i w nim można znaleźć jakiś
romantyzm...w "wiejskich"literówka
Piękny wiersz...cudownie budujesz klimat... Już od
pierwszych wersów "(...)zapalone dla tych, którzy
wcześniej od nas dotarli na metę" czyta się z ogromnym
zapałem..."+"