Jesienna melancholia
Na chodniku liść brązowy leży,
Ja przechodzę obok niego.
Na drzewie jest ich pełno,
Spadając, tracą cząstkę serca swego.
Miasto kolorami się mieni,
Drogę listki przysłaniają.
Rozkładają się jak dywan -
Piękne ścieżki układając.
W jesienne wieczory,
I ja jestem sama.
Zamknięta w pokoju,
Przez wspomnienia oplatana.
Otulona ciepłym kocem,
Napawam się słodką chwilą
Herbaty z malinowtym sokiem,
Rozgrzewającą malin siłą.
Godziny mijają szybciej od minut,
Z drzew spada coraz więcej liści.
Wszystkie tracą w sobie życie,
A te, które się utrzymały to medaliści.
Słońce też się zmienia -
Chowa swoje promyczki.
Wiatr zajmuje jego miejsce,
Wyciągam grube rękawiczki.
Taka jest jesienna melancholia,
Że życie traci cały sens.
Ludzie chcieliby jak zwierzęta,
Popaść w zimowy sen.
Lecz ja jako osoba młoda,
Nie chcę jesieni przespać, nie chcę
chorować.
Pragnę życie przeżyć
I świat w pamięci zachować...
Dziękuję koledze Pawłowi, który pomógł mi troszkę ulepszyć ten wiersz...Dziękuję...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.