Już nigdy...
Już nigdy tak nie będzie, bo zniknąłeś bez śladu zabierając ze sobą Nibylandię
Śnię, zapadam w światło pasteli
Oddycham puchowymi pęcherzykami
rozmazałam się turkusem po ścianie
i rozlałam fioletem po podłodze
Chłonę ciepło czerwonej krwi
leżącej kroplami na mojej stopie
spowolniony metabolizm niebieskich
narządów
pochłania moje srebrne myśli
Obróciłam się na miękkości białego
prześcieradła na brzuch
Chichocze w błękitnej mgle
szept odbił się od złotych kryształków
lepkiej pary wodnej
Ocieram róż na płonącym policzku
zroszonym łzami
Zapach związanych cielesnością włosów
przypomina mi bez
Rozmazuję się w tym słonecznym uczuciu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.