już się nie mieszczę
co zrobię
kiedy cień okopie się
głębiej wrośnie
w fałdy ubrania
może się uśmiechnę
otworzę puszki konserw
kupione w północnym
supermarkecie
i pokażę wam bezwolnie
słodki owoc
ale nie ma co was
kusić na resztki
urodziłem się by być
ptakiem
a może czymś podobnym
do wiatru
dopijam filiżankę
kawy samotnie
w kawiarni na rogu
pod plastikową palmą
to co powiedziała filiżanka kawy
do żelaznych ptaków w moich oczach
miało gorzki smak
Komentarze (1)
Trzy ostatnie strofy znacznie lepsze od początkowych
wiersza.Monolog podmiotu lirycznego snującego
rozważania o życiu przy "filiżance kawy" , ma "gorzki"
wydźwięk...Prawda o nas samych rani dokładnie tak jak
"żelazne ptaki" ....W tym wierszu podoba mi się klimat
rozważań i "kawiarenkowy" ich obraz.