Kaskader
Wiesz, jestem kaskaderem,
pod sercem Supernową
podpalam, w iskrach lecę
w przestrzeń kalendarzową.
Mam blizn kolekcję całą,
Śmierci spoglądam co dnia
w oczy, tak by się chciało
móc jednak dotknąć Słońca.
To nic guzy, nic sińce,
zawsze może być gorzej,
rany jak pies wyliże
antyseptyczny ogień.
W ciebie, do ciebie moim
bolidem zdążyć chcę przed
tym zanim tanatoid
wielki owinie mnie w cień.
Komentarze (36)
wiersz z rozmachem! Lubię takie.
Ja tam śmierci nigdzie nie zaglądam.
Mam ją gdzieś...
Się peel rozczula nad nastrojem przy jesieni.
Pozdrawiam Czarku :)
Kaskaderzy są niezwykle odważni. Narażeni na niejeden
szwank, podejmują wyzwanie. A czego im trzeba, by żyć?
Adrenaliny. Zawsze jest coś, co nas napędza,
uskrzydla, dodaje sił... Bardzo ładny wiersz Czarku,
matafizyczny, zamyśliłam się. Serdecznie pozdrawiam.
Rozumiem. Też byłem kaskaderem. Teraz z
przyzwyczajenia czasem chodzę po linie, ale muszę się
podpierać laską... No i specjalnie nie mam już do kogo
iść.
Lekko intrygująco. Podoba się.
Pozdrawiam:)
Rzeczywiście dramatyczne. To jak balansowanie na linie
nad przepaścią. Aż mnie ciarki przeszły.