Kiedy Bieszczadzkie gwiazdy gasną
Gdy niebo zasnują obłoki szare,
A tęcza kolory pasów utraci.
Ściana deszczu Solinę okryje,
woalem łzawym brzegi jej ogaci.
Nad chatą smolarza jawi się zorza,
wieczorem okolicę z barw okradnie.
Wiatr niby żagle gna pierzaste chmury,
nim na szczyty Bieszczadzkich gór
opadnie
To wtedy gdy ostatnia gwiazdka zblednie,
i Słońca promienie mroki przebiją.
Ponad kosodrzewiny grzebieniami-
złote skowronki, świtaniem zakwilą.
Spłoną purpurowym ogniem ścierniska,
refleksy światła zaigrają ranem.
Kocham zdziczałych połonin bezkresy,
gdy zbocza barwnymi liśćmi są usłane.
Kocham zapachy serów nad kolibą,
sprośne przyśpiewki pijanego drwala.
A nade wszystko wycie wilków nocą,
które z ich gardzieli dzikość wyzwala...
Komentarze (17)
Fajna wspólnota z naturą.
Też kocham:) Bieszczady jesienią to cud natury:)
Pozdrawiam