Kiedy stół pęka
Pojawił się wyraźnie. Przyszedł,
z podobnym punktem widzenia. Mówiliśmy
o stołach (każde swoim językiem) -
o drewnie, zapachach lata i zimy,
plamach, śladach od siekiery.
Ciekawy człowiek (pomyślałam), honorowy.
Widać dumę w spojrzeniu,
ma spracowane ręce. Tak pomyślałam.
Przyszedł, ucieszyłam się.
Zawsze witam serdecznie ludzi,
którzy otwierają swoje walizki, plecaki.
Pokazują skarby -
zasuszone kwiaty, pogniecione
karteluszki,
a nawet blizny na wewnętrznych stronach
dłoni.
Przyszedł... Teraz milczy. Może zastanawia
się,
czy warto szukać drewna na nowy stół.
Podglądam zza szyby i jest mi smutno.
Pali papierosy - jednego za drugim.
Gasi,
w okolicy serca.
Komentarze (18)
Pozdrawiam Halinko
jak zawsze twoje wiersze mnie zatrzymują
O Boże!!! Dziekuję, ale do Pana Podlipniaka to mnie
raczej nie porównuj, bo po prostu wstyd pokazać swoje
wiersze Panu Pawłowi(choć miałam tę przyjemność, ze
kilka moich skomentował na Poemie swego czasu). W
archiwum na beju znam wszystkie wiersze tego Poety,
jak i czytam nowe.
Polecam http://komnen-kastamonu.blogspot.com/
Dziekuję bardzo Koplido, miłego dnia:)
Muszę uciekać, pa:)
Styl wiersza przypomina mi twórczość komnena, kiedyś
pisał na Beju. Wiersz ładnie poprowadzony. Podoba mi
się.