Kiedys może...
"oby niedługo...
Serca dwa rozdzielone-
Chcą rozmawiać- są zamknięte
W mieście nienawiści, jak więzień w
celi…
Wciąż jesteś na ludzkich językach,
Stłumionego, ulicznego bruku
Gdzie opowiadają niestworzone historie
Których nikt nie był świadkiem…
Pochodzisz z miasta, gdzie
Nawet bracia nie mówią sobie witaj!
Chyba, że ktoś umrze, lub się
narodzi…
Ja pochodzę z miejsca, gdzie oni
Wloką Twoje nadzieje prosto w błoto
Bo nie stać ich na własne
marzenia…
Ale kiedy spacerujemy uliczkami
Wiatr wyśpiewuje Twoje imię w hymnie
buntu
Dźwięki nocy wprowadzają nas w niepokój
Choć na to już za późno, bo strach
odszedł…
Chciałbym Cię poznać po śmierci, przyrzekam
Gdzie moglibyśmy być razem, przyrzekam
Będę czekał, aż znajdziesz się w niebie,
przyrzekam
Przyrzekam, przyrzekam!
Cięgle o coś walczą,
Nie patrząc w przeszłość
I każdy z nich pragnie tylko ocalić
życie…
Ich marne intencje
Miotają mną o bruk,
Który wyścieła twardą drogę do
piekła…!
Ale kiedy spacerujemy uliczkami
Wiatr wyśpiewuje Twoje imię w hymnie
buntu
Dźwięki nocy wprowadzają nas w niepokój
strach odszedł
Chciałbym Cię poznać w Następnym Życiu,
przyrzekam
Gdzie moglibyśmy być razem, przyrzekam
Będę czekał, aż znajdziesz się w niebie,
przyrzekam
Przyrzekam, przyrzekam!
...spełniło się życzenie"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.