kloszard w dziurawych kaloszach
szedł przez lasy ogrody i pola
z jesiennych kwiatów układał bukiety
zbierał ostatnie ziarna zbóż do wora
i grzyby...wszystkie niestety
ładował węgiel do niejednej piwnicy
orzechy obierał z zielonej łupiny
wesoło zaczepiał w parku i na ulicy
już cieplej ubrane dziewczyny
w skrzyniach układał jabłka rumiane
złote liście sypał garściami pod nogi
kasztanami rzucał w nieznane
a wieczorem lepił... pierogi
wierzbie figlarnie warkocze zaplatał
z wiatrem tańczył w poświacie księżyca
ludzie brali go za wariata a on latał
i śpiewał aż rumiane dostawał lica
wśród śmieci grzebał po koszach
i coś bełkotał jak stary piernik
kloszard w dziurawych kaloszach
a może to był... październik
Komentarze (16)
świetny wiersz można go rzeczywiście dwuznacznie
zrozumieć gratuluję pomysłu