Kobieta prawdziwa
To była prawdopodobnie Earl Grey
Zaparzona mocno, dwie łyżeczki cukru
Podały ci ją zniszczone dłonie kobiety
W małej kafejce z przekrzywionym szyldem
Siedząc na wygniecionej kanapie
Wdychałeś sobie papierosowy dym
Tak jak co rano przy tym samym stoliku
Z wydrapanym napisem „Kocham
Majkę”
Myślałeś o swoim życiu o tym że
monotonia
Wlewa się przez zardzewiałe dziurki od
klucza
W twoim starym nowym mieszkaniu na
parterze
Gdzie kwiaty zdychały zakleszczone w suchej
ziemi
I pomyślałeś że potrzebujesz kobiety
prawdziwej
Która otworzy czasem rano okno i wpuści
słońce
Która szepnie „miłego dnia, nie
zapomnij teczki”
Prawdziwej kobiety co nie potrzebuje słów
miłosnych
Znalazłeś taką co była ideałem o bladej
cerze
Odkryła nawet że w jadalni pod warstwą
kurzu
Stoi komoda i odkryła że tęsknisz czasem za
ojcem
Nie potrafiła odkryć jednak w tobie
jakichkolwiek uczuć
Bo przecież nawet nie przyszło ci do głowy
że miłość
Że czasem warto że trzeba dotknąć
policzka
Przypomnieć sobie zapach włosów i pokazać
otworzyć
Trochę serce. Nie, ona była od wiązania
krawatów…
Masz ci los.
I znikła.
A został w wannie włosów tylko pukiel.
I ślady podkładu na białej poduszce.
Znów umarły kwiaty.
Ciemność i cisza.
Zniknęła komoda.
Słońce odeszło razem z jej uśmiechem.
A myślałeś że głosu serca…
Lepiej nie słyszeć.
Komentarze (3)
Tym razem zagłosuję za nic(k) :)) M.
nie widzi się często miłości w trosce a też gdy jest w
cieniu Wiersz budzi refleksje jak kochać i kiedy jest
miłością Bardzo wymowny w podtekście gorycz Na +
Pozdrawiam:)
Zakochałam się w tej opowieści, która gdzieś tam
głęboko boli nawet mnie. Jest w niej coś...
niepokojącego, jakaś przestroga? Pozdrawiam cieplutko.