Kobieta z rozwianymi...
Stała widoczna przez mgłę
Głębia nicości ją przenikała
Jej oczy były zimne bez wyrazu
Patrzyły przed siebie jak patrzy postać z
obrazu
Jej włosy potargał wiatr, wiatr chłodny
Nieczuły na otoczenie, obiegające ją i jej
wspomnienie.
Stała tak wpatrzona w jeden punkt
Punkt którego nie ma na mapie
Punkt odległy od tego najbliższego.
W głowie kłębiły się jej różne myśli
Pełne przerażenia i pełne pięknego
wspomnienia.
Grymas twarzy mówił o wszystkim
O życiu spędzonym z daleka od wszystkich
O cierpieniu i ciągłym zmęczeniu
Tylko te włosy nie zdradzały niczego
Miotane przez powietrze, lekko spadały na
jej ramiona
Ramiona już zdeczka przygięte, tak jak
przygięta była ona.
Smutek z niej wypływał
Żal bił na odległość
Nikt nie podał jej ręki
Może dlatego, że się bał, a może po prostu
nikt nie chciał.
W zamyśleniu własnym zapominała o
wszystkim
O tym, że samotnie stała i że łza delikatna
z jej policzka kapała.
Owiana własnymi sprawami
Powoli w nicość się zamieniała
W kogoś kto kiedyś istniał, a dziś tylko
przeszłość powstawała.
Tylko te włosy nie zdradzały niczego
Miotane przez powietrze, lekko spadały na
jej ramiona
Ramiona już zdeczka przygięte, tak jak
przygięta była ona.
shanel1
Komentarze (1)
te włosy rozwiane skierowały ma wyobraźnię winnym
kierunku, okazało się w ostatnim wersie, że to kobieta
wymagająca szacunku.