Sonetoida
Za oknem jesieni brzask,
co nad miastami wita nas.
A ja nieszczęśliwa zamknięta w noc,
wołam niemo o pomoc.
Za oknem deszcz i szaruga,
a do mnie nihilizm mruga.
Moja myśl schludnie ubrana jak zawsze w
czerń,
przychodzi smutna okrywając w pustą
biel.
To jest taki czas gdzie mgła się
wdzięczy
i mile ciało obejmując potem dusząc
męczy.
Nie zna ten jesieni kto nie był w kącie
cieni.
Zbyt długo już to mi dzierżyć,
bo lepiej zginąć cyklopowym razem
niż tak trwać beznamiętnie
w celi nieziszczonych marzeń.
Komentarze (1)
Kolejny świetny wiersz, pisz, bo bardzo dobrze się
czyta twoje wiersze:)