Kobieto boleści mej...
W obdartych łachmanach dziewka rozdarta
kochaniem
wracała do domu, w ciszy okropnej chowając
pamięć
minionej nocy, kiedy tak chędożyła i
zarabiała ciałem
by na chleb mieć rano, by strawę ugotować
dzieciom
Dziewko zepsuta, jeszcze, śmierdząca oparów
potem
z ust wychylasz trujące ziewy, parujący
odmęt piekieł
twa postać skulona migoce jak knot gasnącej
latarni
co rozdaje ostatnie konwulsje jękiem
mijającej nocy
Jakże marnym dziś jesteś obrazem zmieniona
kobieto
malarz-twe życie, w szkaradnym ubrał
zwierciadle
w cudownej niegdyś postaci, majestatyczna i
wolna
dziś hołocie chylisz swe czoło, zmęczona i
głodna
Mijając cie, ujrzałem też oczy, tak puste
jak studnie
zapuchnięte powiekami, w czerni zmiękłej
łzami nocy
zmyśleniem widziałem oczy, jagnięco-sarniej
postaci
choć szaty codziennym noszeniem zmięte i
brudne
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.