Kochał ją skrycie.
Potajemnie ją kochał...
Całą noc myślał
i liczył godziny
aż wzniesie się słońce nad wielkie
doliny.
A gdy już poranek go w łóżku zastał,
ubrał się szybko
i w pogoń się rzucił,
by móc jej znów piosnkę zanucić.
I u drzwi jej stanął,
bez tchu powietrza,
przykucnął na chwile,
by móc przed nią stanąć,
w całej swojej sile.
I z lekki rozmachem zapukał do środka.
Klucz w zamku usłyszał,
drzwi otwieranie,
lecz gdzie Ona jest,
gdzie się podziała,
schowała się
pomyślał sobie,
dlaczego nie przyszła,
mnie nie przywitała.
Zaproszony do środka,
stanął pod drzwiami,
kazała mu czekać,
ta od drzwi kobieta.
Po krótkiej chwili się pojawiła,
i mu malutką karteczkę wręczyła,
popatrzył na nią,
to na kobietę,
bał się przeczytać
lecz to uczynił,
po tym pożegnał się mile
i odszedl samotnie,
szukajac drogi,
by moc jeszcze stanąć,
na równe nogi.
....tego nie wiedziała.
Komentarze (2)
Ciekawie napisany wiersz oczywiście plus się
należy.pozdrawiam
Bardzo smutny wiersz. Ciekawie opisujesz historię,
dobrze budujesz klimat, dzięki czemu wiadomo, co czuje
bohater. Dobra robota :) Pozdrawiam