kochanek
z wędrówek wypadasz powoli
jak drobiazgi z kieszeni umarłego
głosem błądzącym po snach
a ja wciąż potrzebuję wzburzonego morza
fal rozbijających na kawałki
krótkie życie
od uniesienia do upadku
na wyspie która wciąż się oddala
za nie mój horyzont
jeszcze próbuję przewrócić się na plecy
żeby lepiej widzieć siebie naprawdę
ale zewsząd nadlatują ptaki
żeby wydziobać słowa
do nagiego szeptu
milczenia
a w ich piórach pełno wiatru
co stanie się jeszcze większy
jak skrzydła
którymi zapalą ociekające wodą
pochodnie
czujesz smak soli na wargach
Komentarze (1)
jeszcze próbujesz zatrzymać słowa delektować się
obecnością ,ale niestety nie twój kawałek nieba
odchodzi za nie twój horyzont ,przejmujący smutkiem
wiersz