Koło losu
Czyż wtedy, gdy to miasto zanurza się w
mrok,
gdzie indziej na świecie nie nastaje
świt?
Gdy kwiat w twojej dłoni zwiędnie,
czyż nie zostanie po nim maleńkie
nasionko?
Jeśli stratowaną ziemię nazywa się
drogą,
to czy można zamknięcie oczu nazwać
miłością?
Gdyby świat był płaski, nigdy byśmy się
nie spotkali,
zawsze mijalibyśmy się w biegu.
Nie zwalniając, choć jesteśmy od siebie tak
daleko,
W obracającym się kole losu z pewnością
staniemy znów twarzą w twarz.
Gdy mrok nad tym miastem ustąpi,
czyż nie zabierze z sobą tych łez?
Jeśli to, co mówią litery nazywa się
opowieścią,
czy nieusłyszane2 słowa są snem?
Niesione przez liść płynący z nurtem
niezmąconej rzeki
zmierzają ku morzu, stają się chmurami i
spadają z deszczem
by wreszcie dotrzeć do ciebie i przebudzić3
pozostawione nasionko.
Bo chcę byś nawet w odległym miejscu czuł
moją obecność przy sobie.
Ponieważ świat obraca się nieustannie,
widok za leciutko uchylonym oknem zmieni
się
na ten z czasu gdy mój ukochany kwiat
spokojnie rozkwita.
Toczące się koło losu z pewnością postawi
nas znów twarzą w twarz.
Z pewnością znów staniemy twarzą w
twarz.
Kręci się, kręci, w kółko, w kółko,
W kółko, w kółko, kręci się wokół Ciebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.