Kołyska
opowiadanie gwarowe
KOŁYSKA.
Miałak wtej dziewietnoście roków
kie przysła na świat moja nostarso córecka.
Syćka my jej byli radzi. Uwidziałak wtej ze
dziecko to nie zobowka i trza syćko
inne ostawić na boku. Do tela byłak sama i
nie wiedziałak nic o dzieciak...
Bołak się straśnie cy tyz podołom syćkim
obowiązkom i wymoganiom
dziecka. Pytałak się co kwile akusierki
jako to, a cemu tak... Syćko inne było
nieważne, ino dziecko widziałak w nim cały
świat... Przysła do nos krzesnomatka i
przyniesła mi w darze kołyske... Była cało
z drzewa wyrzeźbiono w góralskie leluje,
kocie łapki i parzenice... Malućko, zgrabno
na biegunak tako w som roz... Rade jom
widziało dziecko, obzierało syćko co było
na kołysce i przebierało nozkami z radości.
Śpiewałak jej kołysanki i
lulała. Mozno jom było mieć na podłodze na
stole na polu i w dóma... wsędyj. Luloj ze
sie luloj kolysecko z lipki, a jo se tam
pódem kany grajom skrzypki... Luloj ze się
luloj kołysecko sama, a jo se tam pódem
kany bedem fciała... Ale scęście nase nie
było na długo. Ftoregosi dnia krzesnomatce
sie
odwidziało i przysła po kołyske... coz było
robić... Dziecko przestało jeść i spać
ni mozno było temu zaradzić. Płakało i
płakało... Scęście odfruneno jak mydlano
bańka i kansi ostało na niebie, nie
fciało się mu spaść na ziem... Trza było
cosi innego wymyśleć coby dziecku pomóc i
sobie. Wypatrzałak na rynku kónika na
biegunak, przyniesłak du domu i odjena
bieguny.
Przybiyłak je do nóg dziecinnego łózecka.
Troche się ozkracowało ale mozno było nim
huziać... Coz kie dziecko nie fciało dalej
spać, nie widziała się jej ta kołyska.
Wtoregosi dnia zacynak huziać trosecke
mocniej, bieguny nie były za długie totyz
się syćko kieryndało we syćkie strony
świata... Nareście kołyska podskocyła na
jakiejsi zobowce i ozłozyła sie, nopiyrwyj
odpadło dno, potem materacyk, dziecko ,
boki i na wiyrk cało reśta...
Zrobiyło się cicho, dziecko nie płakało a
jo myślała ze, ze strachu wyskocem ze
skóry... Wyciągłak dziecko wartko i
pytałak Pana Boga coby się mu nic nie
stało. Wzienak go ku sobie na pościel i tak
już ostało, pokiela się nie
narodzieło następne dziecko... Po rokak
dorosło juz córka przyjechała
z rehabilitacji po strasnym autowym wypodku
du domu. Robieli na tej rehabilitacji hojco
coby mieć sprawne do zycio nogi, ręce a
nawet myśli...
i przywiezła malućkom drewnianom i bardzo
zgrabnom, piyknom kołyske na biegunak.
Zrobiyła se jom sama. A uceni w piśmie
opowiadajom światu ze takie małe dziecko
nic nie wie i nie rozumie... i jakoz im
wierzyć...
Komentarze (15)
A ta matka chrzestna, która dała kołyskę a potem ją
zabrała powinna wiedzieć, że, "kto daje i zabiera ten
się w piekle poniewiera".
Mądrze podajesz, swoje przeżycia, a gwara niezmiennie
mnie zachwycasz:)
Pozdrawiam serdecznie
czytałam z zaciekawieniem Twoją barwną opowieść
pozdrawiam ciepło :)
Lubię Twoje wiersze Skoruso:-) Pozdrawiam
serdecznie:-)
Skoruso bardzo lubie ciebie czytac wiersze i porze
gwara pisane uczysz darząc mądrym słowem zaszczepiasz
wiarę i dajesz blask nadziei, silę słów i pięknie
miłości do gór
pozdrawiam
Ciekawie, z przyjemnoscia przeczytalam:)
Cuda się zdarzają nawet w życiu takiej drobinki.
Niesamowita historia Skoruso..
Małe dziecko to zagadka, wydaje się że kontrolujemy
jego świat, a ono i tak ma swój zupełnie inny niż
myślimy..
Pozdrawiam serdecznie :)
Piękne opowiadanie wspomnieniowe :}
jak zwykle pięknie Skoruso jestem Twoją fanką,z
utęsknieniem czekam na kolejny wiersz czy opowiadanie
a to kawałek historii piękną gwarą napisane
pozdrawiam serdecznie:)
czyli nie przesadza się nawet malutkich drzew? :) znam
jedno dziecię, które najlepiej spało w aucie, aż się
boję, bo dziś jest świeżo upieczonym kierowcą ;))
Dzieciątko wiedziało, gdzie jest mu dobrze.
Najfajniej jednak przy boku Mamy.
Najlepiej "smakuje"to, co sami zrobimy:)
Tego nikt nie odbierze:)
Pięknie się czytało, samo:)
Pozdrawiam serdecznie:):):)
miłe wspomnienia lecz faktycznie dziwna ta chrzestna
najpierw ofiarowała by potem zabrać
miłego dnia:)
Jak zawsze ciekawie. dziwna ta chrzestna, której "sie
odwidziało":) Miłego dnia.