Komnata Luster
W komnatę luster wstąpiłam.
Spoglądam w koślawe odbicia.
Krzywych zwierciadeł tu pełno
I wiele odłamków skrzy życia.
Nie wiem już, jak wyglądam.
Już nie pamiętam kim jestem.
Szukam czystego zwierciadła,
Za własnym spojrzeniem tak tęsknię.
Lękam się twarzy koślawych,
Szczerzących zęby w uśmiechach.
Chcą dotknąć mnie szklane łapy,
Krzyczą z ram złotych kaleki.
Biegnę w dal lśniącym holem,
Łapiąc kłujące oddechy.
Dźwięczy serce zmęczone-
W rezonans wprawiają je śmiechy.
Schowaj mnie za ramion taflą,
Opraw w duszę błyszczącą.
Ukryj przed okropnym światem,
Powieś na ścianie blednącej .
Może mnie nie poznają,
Kiedy szybą się stanę.
A może Ty siebie znajdziesz
W moim spojrzeniu lustrzanym.
Komentarze (3)
Piękny wiersz, bardzo dojrzały, zarówno każda zwrotka
jak i całość-w dobrym smaku, mniam
Komnata luster ,ktorą przedstawia podmiot liryczny
jest troszkę przerazająca...bo te lustrzane odbicia
ukazują rzeczywistosć skrzywioną naszych
charakterów...Czasami spoglądając w takie lustro można
się przestraszyć,nie chodzi mi jednak o wygląd
zewnętrzny tylko o wnętrze człowieka...Bardzo ciekawy
wiersz.
piękny wiersz, choć dwie ostatnie zwrotki jakby nie
pasowały do reszty- takie jest moje zdanie. ale
początek zniewalający, brawo:)