konająca miłość...
stała za rogiem...
obłąkana...
zapłakana...
bezbronna...
miłość moja...
konająca...
resztkami czułości...
broniła się...
szeptała:
nie poddam się...
lecz słabła z każdą chwilą...
chciała być silna...
byłą ruiną...
włosy potargane miała...
od wspomnień...
oczy w jeden punkt wpatrzone...
usta rozedrgane...
od niewypowiedzianych słów...
zdawała sie mówić:
wszystko co chcę Ci powiedzieć
jest niczym...
przy tym co myśle...
przytulić ją chciałam...
ale się nie dała...
kazała mi odejść...
w nicości trwać...
karała mnie za to
że nie chciałam
jej brać
kiedy był na to
najlepszy czas...
krzykneła:
zabiłaś mnie...!
wydała z piersi
ostatnie tęskne tchnienie...
opadła bezwładnie
na ziemie...
szepcząc:
podnieś mnie w kolejnym wcieleniu
upadły aniele...
Komentarze (4)
bardzo ladnie napisane , choc te kropeczki nie sa
potrzebne .. wiersz bardzo smutny .. milosc ktora
gardzimy , a potem zdajemy sobie sprawe ze byla dla
nas wszystkim rzadko wraca .. wiem cos o tym ..
pozdrawiam
smutno mi się zrobiło tej niechcianej ,wzgardzonej
miłości ,ona już nie wróci ,a mogło być tak pięknie
...
Z pozoru nie powróci - jednak miłość nie ma nic
wspólnego z logiką. Dlatego nadzieja jest taaaaka
wytrfała. Kolejne wcielenie miłości?
Tak to już jest...odepchnięta milość , raczej już
nigdy do nas nie powróci- z uśmiechem...