Koszmar
Miasto dawno spi utulone w puchu
Drewniane okna swieca ksiezycem
W pokoju tli sie samotna dusza
Z zaplakanym, nieludzkim obliczem
Pamietam, zebralem cala nadzieje
Gdy swiat planal kolorami teczy
Slonce uciekalo przez wzrokiem
Obraz przypominal usmiech dziewczecy
Siedzialas z liscmi w cieniu galezi
Cmiac kazdy kolor, osmieszajac zachody
Cisza umknela przed swistem wiatru
I pluskiem plynacej powoli wody
Podszedlem powoli tanac w zrenicach
Wzialem w ramiona-wzajemnie utopieni
Tanczacy, pijani, porwani przez chwile
Bogowie zsylajacy natchnienie-szaleni
Deszcz wyrwal potwora z cichej zadumy
Podniosl glowe do najbielszego ksiezyca
Krzyczal az zasnal w betonowym swiecie
By jak codzien snic rumiane lica
Wrzesien 2007r.
Komentarze (1)
Wiersz naprawdę wspaniały, tak jak miłość którą
opisujesz. Nie chodziło mi jednak zupełnie o to. Czemu
wszytko co piękne ująłeś jedynie w formie wspomnień.
Czy nie czerpiesz już teraz z tego uczucia radości?
czy nie potrafisz napisać o cudzie jakim jest to, że
po prostu kochasz? Masz naprawdę perfekcyjną formę,
czytam, czytam i przestać nie mogę...rewelacja!