Kowale losu...
Bezsprzecznie kazdy to powie-
los trzeba kuc wlasnymi rekami,
to jednak prawda nieco mniejsza,
gdy kawal zycia juz za nami.
W dziecinstwie wpajali mi rodzice-
ucz sie, bo bedziesz niczym.
zawsze wiedzy mialam niedosyt,
lecz pracy nad nia -przesyt.
Wiec upadalam,rezygnowalam i znowu
wstawalam...
Doszlam do jakiegos celu-Sama?
Nie-czesto pomagala mi mama,
czasem ojciec slowem rozsadnym
poprowadzil...
jest czlowiekiem madrym.
Wiec kuli los moj- rodzice
bezsprzecznie bez nich
bylabym niczym...
W miedzyczasie mlodosci prawem-
kul los moj chlopak,
a niebawem- milosci nakazem
kulismy nasz wspolny los-razem.
Praca, dzieci i klopoty,
dnia szarosci i radosci i zgryzoty-
wykuwaly zycia postac...
niech sie stanie-co sie ma stac-
zrezygnowana czasem krzyczalam-
i znow wstawalam, znow sily mialam,
czasem instynktownie dzialalam,
bez krzty rozsadku wykuwalam...
potem zalowalam,gdy bylo za pozno,
chcialam naprawic-czesto na prozno...
I gdy zastanowic sie bardzo uwaznie,
znajdziesz odpowiedz, jakie to wazne,
by znalezc dobrych kowali losu
wokol nas jest ich wielu-wszedzie sa...
Trzeba tylko okiem uwaznym
wypatrzyc tych dobrych-to bardzo wazne!
Nie chodzi o to,
by bylo ich wielu,
tylko o to-by umieli zaprowadzic do
celu...
Sam czlowiek na swiecie nic nie moze
znaczyc,
bo sam sobie zycia nie jest w stanie
wytlumaczyc...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.