Kraków
W brudnoszarych ulicach
Deszcz pada na ściany
Wygrywa melodię gitarzysta stary
Rozpostarte przekupek
skrzą się bławatnice
Krążą szumnie w tłumie
Pasiaste spódnice
Czasem z większej wieży
Jak z ciemnej czeluści
Trąbki głos rozbrzmiewa
Po skwerach się puści
A gdy deszcz ustanie
gdy ucichnie granie
spod Sukiennic wyjdą
Panowie i Panie
Spojrzą w górę w niebo
Zaćmione chmurami
A potem na Rynek
Skryty kałużami
I ruszą wężykiem
omijając wodę
Zerkając mozolnie,
gdzie stawiają nogę
I powoli Rynek
Zapełnia się znowu
A jakiś szaleniec
wygrywa na rogu
Przemykają , stukotem
Poganiając pieszych
Dorożki "magiczne"
Którym tak się śpieszy
Do owsa co w stajni
Do zupy na stole
Kraków wiecznie piękny
I tu się ogolę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.