U kresu
Wznoszę się na wyżyny,
jaki piękny stąd widok,
daleko w dole widać mój dom
teraz śmiesznie mały,
a niegdyś groźny i ponury,
w oknie blada twarz
nienawistnym okiem szuka mnie,
jednak droga
ku górze prowadzi mnie,
tam gdzie wieją srogie wiatry,
a na graniach leżą wieczne śniegi,
to stamtąd nadchodzi zew,
otwiera drzwi,
odkrywa prawdę,
zagłusza lubieżny śpiew,
chór wzywający bym zawrócił,
podążam moją ścieżką,
u jej kresu stoi forteca
o wysokich murach,
na jej bramie wypisane jest
moje imię,
w jej wnętrzu
okryty złotym blaskiem
spoczywa skarb.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.