Krótka historia o szczęściu
mile widziany komentarz nie obrażam sie
„Krótka historia o
szczęściu”
Kiedy wzlatuje
Niezbyt wysoko
Bo odrobina szczęścia
Cieszy bardziej niż złoto
Przyjaciół czuły gest
Woń wspólnych miejsc
Przyjemniejsze niż wpadającego
Pieniądza dźwięk
Porzucam srebro i złoto
Gdyż przysłaniają mi oko
A tak naprawdę
Są warte tyle co błoto
Nie pozwalają spojrzeć
Głębiej niż skarbca otchłanie
Wydawało się że człowiek bogaty
A tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy
Ze swego ubóstwa
I gdy wszystko stracił odkrył
Naprawdę zobaczył prawdziwych bogaczy
Gdy stały się drogie wykwintne towary
Gdy przestał odwiedzać luksusowe bary
Ujrzał cieszących się bez miary
Kawałkiem dobroci
Nagle gorzko zapłakał
Gdyż poznał prawdę tego świata
Bogactwa nie dawały mu szczęścia
Takiego jakie miał biedny student
Będący razem z kolegą
Którzy razem w biedzie i trudnościach
Razem trwali we wspólnych zaległościach
Poznał i zrozumiał że stracił wiele
życia
Kosztem finansowego pożycia
Gromadził wielkie bogactwa
Których nie mieściły największe miasta
Aż nagle się przekonał czym jest prawdziwe
szczęście
Drobny uśmiech mały gest
Są prawdziwym pokarmem dla serc
Komentarze (1)
Marku dużo prawdy jest w Twoim wierszu...bogaty jest
ten kto potrafi cieszyć się namiastką hmmmm a uśmiech
jest jego szczęściem...z uśmiechem jak zawsze;)