Krwawi niebo krwawym deszczem!
tęsknię....kocham....
Zszedł Anioł ze wzgórza,lecz nie w moją
stronę,
zniknął bezpowrotnie za czarnym
horyzontem.
Nie ma mnie!Znów w mroku,język suchy od
brudu Samotności,
teraz jestem Twój!Znienawidzona Królowo!
Tak szybko się odrodziłaś,a może to Twoja
dla mnie niespodzianka,
uknuta w spółce z przeznaczeniem,bym nie
przestał płakać.
Serce przebite sztyletami,już nie błaga
mnie,bym porzucił nadzieję,
umiera,ostatni akt w objęciach śmierci.
Jak na złośc,jeszcze nikt nie zabił
ciała,nie pochował świadomości,
że tęsknię,że kocham,że przez chwilę byłaś
w mych ramionach.
Krwawię cały,tonę we krwi strugach,
krwawi niebo krwawym deszczem,krwawe są
ulice.
Krwawia łąki,krwawią kwiaty,rumaki zjedzone
przez hieny,sługusy samotności,
ptaki z wyrwanymi skrzydłami,wszędzie krew
się panoszy.
Boli!Boże!Czemuś mi to dał?
Czemu pozwoliłeś spaść w mrok
niewiary?Jestes tam?
Po co mi to przeznaczenie?Czemu służyć ma
ten ból?
Przecież wiesz,że ja nie przejdę nigdy
Twoich prób!
Mogłeś dać mi szczęście,otworzyć
niebo,chciałem tam wejść,
odtrąciłeś!poszedłeś spać,a teraz ja w
piekle smażę się.
Jedna owca,jedno pragnienie,jeden Twój
gest,
dziś mogłem być przy Tobie,a nie ma
mnie...
Więc od czego zależy,czy ktoś ma prawo do
miłości?Ile trzeba zapłacić?Na kogo
postawić swój głos?
Posłuchaj wreszcie!Chcę żyć!Nie obchodzi
Cię to?
A kogo obchodzi,każdy tylko pluje
pocieszeniem,mówi,bym uwierzył,
lecz ile jest w stanie jeden,mały człowiek
bólu przezyć?
Ile zanim wreszcie powiesz:Teraz Twoja
kolej!
Ile,zanim umrze,albo ktoś go pokocha?
Tyle bólu,gdy usłyszałem to z jej ust!Tyle
cierpienia!
Ojciec na pasku,matka półnieżywa,nic nie
pokona tej bolącej potęgi.
Ciągła bieda,strach na
hotelu,nędza,Samotność,
teraz nic nie boli,tylko Twa odpowiedż.
ale nie mam żalu,radę sobie dam,
przecież tyle juz widziałem,tyle
przeszedłem...przecież to ja!
...żegnaj....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.