krzyk
w ciszy codziennego zwątpienia
ktoś zanucił bezimienną pieśń
potargał rozbiegane myśli
i zanim zgasło słońce
przysiadł zaglądając w oczy
w ciemności lęki wskrzesił
pokaleczył cierniem przeszłości
rozsypując gwiazdy zła
w granat krzyczącego nieba
jeszcze wiatr
zawył złowrogim akordem
niosąc od zalesionych szczytów
płacz zranionej natury
wreszcie świt
jeszcze jedna szansa
może już ostatni dzień
na zaufanie
autor
kaczor 100
Dodano: 2020-05-22 08:10:30
Ten wiersz przeczytano 1557 razy
Oddanych głosów: 35
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (31)
Nie boję się ciemności. Wiem, że wtedy chodzi Baba
Jaga i zabiera niegrzeczne dzieci do worka, ale ja
ważę 103 kilo. Nie udźwignie mnie!