Krzyk porzuconej miłości...
Upadłam potracona przez złe słowo
i teraz z kamieniem chodnikowym
na lewej aorcie serca
podążam ciasnym korytarzem marzeń.
Żółć zalewa me oczy,
a wskazówki na źrenicach odliczają czas
wybuchu bomby atomowej.
Kamieniami nerkowymi strzelam w gołębie
z nadzieją,
że naskarżą na mnie Bogu,
a one tylko ignorancko gruchają
i gubią pióra... żywe poduszki...
Wszystko straciło sens,
nawet ślady pocałunków na moich
pieprzykach
już tak nie błyszczą...
drucianą szczotką myję skórę,
by pozbyć się twego zapachu,
a ty mi mówisz, że to bez sensu...
że bez ciebie umieram.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.