Krzyk rozpaczy
Schodziłam w dół to płakały schody,
jakby żegnały, wiedziały czemu
bo tak naprawdę, wróżyły prawdę
ja już nie byłam potrzebna jemu.
Poznał młodziutką z piękną figurą
a do mnie pisał dla zbicia czasu,
nie wnikał w rozpatrz, to co przeżyłam
a ja chodziłam krzyczeć do lasu.
Kiedy spojrzałam w lustro płakałam
mój wizerunek zaczął przerażać,
sercu nie mogłam powiedzieć prawdy,
wolę pozory miłości stwarzać.
Bo tak naprawdę wciąż jego kocham
nieraz do nocy o nim marzyłam,
doszły mnie słuchy, że młodej nie ma,
mam cichą radość, bo wymodliłam.
Komentarze (21)
Dziękuję Grażynko,obywatel69 i jeszcze raz
Romeczko.Miłej nocy.
Dobry,życiowy,bardzo autentyczny wiersz.Szkoda,że
życie bywa bolesne,ale złe chwile mijają i tego trzeba
się trzymać,chociaż prawdziwej miłości się szybko nie
zapomina,ale czas leczy,przynajmniej łagodzi rany.
Pozdrawiam serdecznie dobrej nocy życząc:)
podoba mi się, pozdrawiam
:-)
Dziękuję Romuś również śpij spokojnie.
Smutny kadr "krzyku rozpaczy" umarłej miłości. Wiersz
przesiąknięty bólem i tęsknotą za nieodgadnioną, która
pisze własne scenariusze na życie. Bardzo dobry wiersz
Waniu. Pozdrawiam serdecznie i miłej nocki życzę