labirynt życia i śmierci
Kierunek drogi którą podążamy nie zawsze
świeci tak jak ją pożądamy ,
nie widząc końca jej , oczy powoli zamykają
się
chcąc usłyszeć jeden szept który zaprowadzi
nas na jej kres
i wtulić w ziemię życia i w obłokach jawy
śnić .
Nieszczęsny czas roztrwania drgania śmierci
,
czym jest życie bez niesfornych dni ,
chcąc wymazać złe myśli wdrążam się w pole
maku ,
chcę być czysty w brudnym świecie ,
widząc skrzydła rozwinięte w błękitnym
wietrze .
Zjawy tańczą przy ognisku wydając
przedziwne dźwięki
liście opadają jak meteoryty na niebie
spadając na ziemie
lunatycy budzą się w nieoczekiwanym
momencie snu
feniksy jak płonące jastrzębie tworzą
symbole w obłokach
a ja budzę się i jestem na początku drogi a
koniec przyjdzie
kiedy opadną rosnące na łące maki .
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.