Łajza
Czasem sobie gdzieś zerknę
i wzrokiem swoim dojrzę.
Było coś, a już nie ma.
Psychicznie mam się dobrze.
Tylko ten ktoś wcale nie,
za chwilę z siebie wyjdę.
To tylko niszczyć umie.
Brak słów, po prostu bydlę.
Sprytem by się wykazał.
Troszeczkę dobrej woli,
ależ skąd, zło wcielone,
czego dotknie, spartoli.
Łazi tylko za ludźmi,
tam kradnie, tu podtruje.
Złem się karmi pasożyt
i mamy wredną szuję.
Złapać, by mordę obić,
nawet ręki nie szkoda.
Przecież świat nic nie straci,
Uwolni się od wrzoda.
Komentarze (9)
Odbieram we wrogim klimacie ten emocjonalny wiersz o
łajzie.
W trzecim wersie "nie ma" się skleiło.
Czy wersy: dziesiąty i ostatni nie miały zaczynać się
z małych liter?
Miłej środy:)
Aż mnie ręka zaswędziała, żeby tej łajzie przyłożyć
ale tego nie zrobię teraz, może w innych
okolicznościach he he :D + Kłaniam się
O matko, znasz taką?
fajna ta łajza
Kryha, dziękuję. Masz rację, coś tam pozmieniałam i
nie zauważyłam, że teraz ten wers nie pasuje do
reszty.
Ja takich ludzi omijam. Ślę moc czułych pozdrowień:)
Wiersz wyraża głęboką frustrację i rozczarowanie
zachowaniem osoby, która jest postrzegana jako
szkodliwa i toksyczna dla otoczenia. Jednocześnie
opisując wewnętrzny konflikt między chęcią interwencji
a szkodą, którą może przynieść taka interwencja. Te
nasze dylematy ...
(+)
< nawet ręki nie szkoda > tak byłoby chyba właściwiej.
A tak to w porządku.
< nawet ręki nie szkoda > tak byłoby chyba właściwiej.
A tak to w porządku.