Leon zawodowiec i pierwszy śnieg...
Bachnę w zaspę na pecynke!
jak zaboli zrobię minkę
atakuję z drugiej strony!
patrz! śnieg wali jak szalony!
Stań na nodze jednej, z góry
tak na sankach łap figury!
i jaskółkę zrób na dole
niiic to że ślad jest na czole!
Zjazd na brzuchu! ale frajda!
Jasiu stoi niedorajda
i ma boja ! za wysoko!
cooo tam puszczam tylko oko
i już lecę !na łeb! szyję!
już mnie cucą.. ledwo żyję!
Teraz wszyscy patrzą na mnie..
muszę zrobić to starannie!
jak ten Leon! zawodowiec!
taaam wysoko musze pobiec
i zadziwię wszystkich w koło
po co się pukają w czoło..
Tam ze szczytu rozpęd teraz!
potrójnego hakembera
salto , sruba jednym barkiem!
w zaspe walę telemarkiem
nagle! grawitacji zmienność!
ciemność widzę! widzę ciemność!
Głosy w dali.. odgłos śmiechu...
czyś pan zgłupiał? w pana wieku?
zabrać sanki dzieciakowi?
czy przystoi tak dziadkowi?
Komentarze (4)
Super! Czyta się lekko i wzbudza uśmiech.
Obaliłeś mit stetryczałego pana w starszym wieku i
DOBRZE. Wigor i młodzieńczy optymizm biją z tego
wiersza. Pozdrawiam:)
ależ śniegowa zabawa. puenta dobra;) wesolutko
No i fajnie stało się, dziadek z sanek zwalił się.
Świetna przygoda dziadka, opisana w sposób doskonale
dowcipny, lekko i rytmicznie.