Letnia burza
Boże! Gdzie sierpniowe zboża mienią się
ochoczo.
Gdzie niebo ze sklepienia
gotowe wlać się strumieniem w barykady
wzniesienia.
Tam gdzie pełne obfite kłosy,
staranie upięte ciężkie,lepkie od rosy,
słaniają się nadaremnie opierając walce.
Lekki podmuch tchnięty w traw wstęgi wplata
palce.
Spójrz! Gdzie nabrzmiałe niebo grzesznie
łyska swym spojrzeniem.
Gdzie jasna smuga zrywa jednoznacznie z
przepełnieniem.
Spójrz tam! Gdzie letni dzień zagarnięty
został gwałtem.
Gdzie cień połyka świat, który już swym
kształtem
świata nie przypomina.
Tam się snuje najdrobniejsza koniczyna.
Tam do celu prowadzą najdziwniejsze
drogi.
I tam mi Panie Boże przyjdzie stawiać
kroki.
Komentarze (5)
Walka, opór i uległość... ciemność, zagarnia i niszczy
świat, podmiot liryczny przed nią nie ucieka, choć się
boi, idzie w jej kierunku. Czy nadal sądzicie że to
wiersz o burzy? :)
Ja podobnie jak Zefirek, lubię burze w każdym jej
wydaniu. To fascynujące zjawisko. Nie zmierzyłam się
jeszcze z tym tematem. Twój melancholijny wiersz
podoba mi się. Ciekawe spojrzenie.Pozdrawiam:)
piękny i bogaty w słowa.
Ja boję się burzy.Wiersz mi się podoba.Pozdrawiam.
lubie oglądac burze pozdrawiam serdecznie