lód
radości bądź smutku
nie trzeba przyuczać
śmiejemy, płaczemy
w kolebce malutkiej
dobroci z czułością;
łut sercem dawania
przytulać z miłością;
nie biorąc nic za nią
wyższości nad niskich
(zmuszając doktryną!)
ważności śród bliskich;
znajomym niewinnym
rozgarniać samotność;
kurtyną bez słów trwać
z drabiną przed wyjście
w pokorze kwiat wysłać
radości na smutkach
lud wybrnąć nauczyć;
śmiejącym jak głupki
w trumience okrutnej
Komentarze (6)
Interesujące.
Twoje wiersze trzeba docenić, bo ciekawie je ujmujesz.
Dziękuję Następnym za odwiedziny i
interesujące komentarze - pisząc to
tematyką przewodnią było szydzenie
i rozmyślania, skąd właściwie mogą
rodzić się jego początki i dlaczego
w ogóle coś takiego istnieje.. :-/
Po przeczytaniu naszły mnie takie myśli:
Emocje znamy od urodzenia, a może już je odczuwaliśmy
w łonie matki. To ona uczy bezpieczeństwa i kocha
bezinteresownie.
W dorosłym życiu bywa różnie, ale bazą jest to, czego
się nauczyliśmy w dzieciństwie.
Ludzie pokaleczeni przez los często grzebią się (w
trumience) za życia i trudno im zaufać, trudno wyjść
do ludzi.
Pozdrawiam serdecznie.
Życie jest pełne doświadczeń, które wywołują różne
emocje, ale właśnie na tym polega, aby móc rozróżnić
co jest dobre, a co złe...Pozdrawiam Grosiu:)
Dzięki Duszek. Wielu z nas sobie w
takich trumienkach siedzi i czeka..
Zamiast z nich wyjść i zacząć żyć.
Wierszyk zakręcony ale nieznacznie.
W trumience chyba nikt się nie śmieje,
jak zwykle wiersz dość "zakręcony".
Dobrego dnia życzę, Groszku:)