Lustrzane odbicie
Lustro dzikiego błękitu
Zaczepia mnie blaskiem rozkwitu,
Płaszczyzną nieskończoności
Lśniącą jak tafla jeziora
Odwraca spojrzenie ku moim oczom
Zabija niepewność
Porywa do świata bezwymiarowego
Na odwrót obrazy maluje
W rozsypce inną rzeczywistość ukazuje
W jego szklistej powierzchni
Utopione rozpacze
Opadające na dno ulotności
W nocy śpi ukojone bezsenną ciszą
Po wiekach trudnego przeznaczenia
Jęki tłuczonego szkła wszyscy słyszą
- żal roztrzaskał go na milion drobnych
kawałków…
Lustro własnego oblicza nie widziało
Nigdy na siebie nie spojrzało…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.