Łyko i Drewno
Wiem coś o sobie
To ostentacyjne czekanie
Zarygluj drzwi
Korniki
Są w mojej głowie
Pod podłogą
Nie pozwolą się oszukać
To więcej się nie zdarzy
Są w pokoju
I w moim łóżku
Czyżbym pozostał
Spróchnieje
A pewien owad
O szlachetnym przydomku
Drukarza
Wyrzeźbi coś w głowie
Nie myślę
Dołącze ja jeden
Gdyż są już pod skórą
I nigdy nie odejdą
Niech ktoś zatrzyma
Pewnego razu za lustrem schowana
Nie to nie Alicja
Zresztą to nie pora
Na chwilę Herbaty
Nie kontroluje się
Utraciłem to
A minuty uchodzą
Sznurki zerwane
Gałąź zawsze wyzwalała
Uśmiecha się
Pętla nieznacznie zachęca
Zapewnia niesłychane
Wrażenia
Tato czy to już daleko
Gdzie jest Jeremiasz
Który uszedł z życiem
Pod miastem Jerycho
Miasto Melomanów
Bez znaku
Ustąp pierwszeństwa
Myślisz że poćwiartowany
Dobrze przyprawiony
Nic nie powiem
Na Twoim stole
Pozbawionym duszy
Bez współczucia
Sensu istnienia
Życie za kierwonicą instynktu
Misterium Pasyjne
I nie udźwigniesz
Tego kielicha
Ani krzty chleba
Nie spożyjesz
Cierpienie
Tkanka przewodząca
Komentarze (1)
Życie często maluje się cierpieniem,ale trzeba unieść
głowę i walczyć o dalszą egzystencję.Pozdrawiam
serdecznie.