Majowa biesiada
Majowa biesiada
Już biesiada się zaczyna.
Skład jej bardzo liczny.
Uczesani, ogoleni, każdy taki śliczny.
Ogień już strzela z paleniska,
Inauguracja sezonu jest bliska.
Piecze się kaszanka i kiełbasa.
Gotowe są szaszłyki z dodatkiem ananasa.
Wiatr się uspokoił, który wcześniej
wiał.
Drewek do ogniska, każdy rzucić chciał.
Słońce pomału z nieba już schodzi,
Gość jeden za drugim do grilla
podchodzi.
Jedzą kiełbasę, szaszłyki, kaszankę,
Piją chłodne piwo, co ma białą piankę.
Z głośnika popłynęły biesiadne
piosenki,
Na „zielonym parkiecie”, tłok
się zrobił wielki.
„Obsługa” ogniska nie
zwleka,
Na uczestników biesiady,
Karczek z rożna czeka.
Trwa karczku konsumpcja.
Mlaskanie słychać wokół.
Kolejna zgrzewka piwa,
Stanęła na stoliku z boku.
Kipi gęsta pianka,
I paruje herbata, nalewana z dzbanka.
Anegdoty i żarty opowiadają zabawy
uczestnicy.
Ile butelek i puszek opróżnili?
Rano gospodarz policzy.
Nad biesiadnikami rozgwieżdżone
niebo
Księżyc swoim srebrem błyszczy.
Na stołach nie brakuje niczego,
W rytm muzyki tańczą wszyscy!
Przy tanecznej gimnastyce, kalorie
spalone,
Pieczonymi skrzydełkami są uzupełnione.
Gorące i chrupiące skrzydełka,
Lubią być w „towarzystwie”,
Może zamiast „browarka”,
buteleczka „czystej”?
Biesiada rumieńców nabiera.
Pogoda wieczoru wymarzona.
Panie upiekły pyszne ciasto,
I kawa, też jest zaparzona.
„Domek z serduszkiem”
przeżywa oblężenie!
Pomału goście się rozpraszają,
Tych mniej „odpornych” ogarnia
znużenie.
Pierwszy biesiadnik, już zrezygnował,
Nie wytrzymał tempa,
Tańczył, śpiewał, dowcipkował.
Czy będzie coś pamiętał?
Para młodych ludzi odłączyła się
już,
Poszli spacerować, wśród zielonych zbóż.
Nad wschodnim horyzontem, już jaśnieje
niebo.
Panie chcą już wracać.
Panowie pytają:, dlaczego?,
Przecież, taka cudna noc!
Spotkanie robi się romantyczne,
Trawa szkli się chłodną rosą,
I powietrze, takie akustyczne!
Ktoś zaintonował: „ Szła
dzieweczka….”
Reszta, gardeł nie chce użyć,
Trzeba je oszczędzać, mówią.
Do innego celu, mają jeszcze służyć!
Mięsko na grillu, już zimne,
Ale węgielki, jeszcze się żarzą.
Najwytrwalsi piją piwo,
Inni zimne kąski, jeszcze raz odsmażą.
Kilka osób dyskutuje,
Reszcie głowy się kiwają.
Niebo coraz jaśniejsze,
I ptaki już głośno śpiewają.
Druga para, tuż nad ranem,
Poszła w ślady pierwszej,
Proszę nic złego nie myśleć.
Oni są małżeństwem.
Już świt panuje nad okolicą,
We wsi słychać szczekanie psów.
Kilku biesiadników otworzyło oczy,
Wciąż gra muzyka, więc tańczą znów!
Długo nie tańczyli, ktoś płytę wyłączył.
Jeden zaczął śpiewać, „
Góraaalluuu…”
Drugi resztę piwa sączył.
Ognisko już zgasło. Ruszt, też jest
zimny.
Wczorajszy wieczór był taki uroczy,
A dzisiejszy ranek, jakby trochę inny.
Wczoraj uczesani, dzisiaj potargani,
Biesiadnicy mniej śliczni.
Prawie wszyscy odjechali, zostali
nieliczni.
Na stołach niewiele zostało,
Zjedzone prawie wszystko.
Teren wokół biesiady, to pobojowisko!
Zużyte serwetki, butelki i puszki,
Pod stołem zdeptane słone paluszki!
Pety w popielniczkach i pety w trawie!
Zabawa, zabawa i po zabawie.
Na ten obraz patrzę i się
zastanawiam,
Kiedy następna biesiada się zdarzy?
Może na zakończenie sezonu.
O szczegóły, proszę pytać, Gospodarzy.
Komentarze (2)
Po raz pierwszy trafilam do Twoich wierszy dzisiaj. To
grilowanie nie na listopad, ale przyznam, że opisałaś
to trafnie. Zauważyłam, że wszystkie wiersze maja
podtekst ochrony przyrody. Brawo.
Zawsze zaglądam do ciebie z ciekawości,piszesz i
zadziwiasz odwiedzających Cię gości,dzisiejsza Majowa
Biesiada nawet fajnie Ci wyszła,tylko za długi ten
wiersz dałaś kochana-czytam i czytam i końca nie
widać..to troszeczkę odstrasza czytelnika