Małe bistro przy Placu Pigalle...
Jest wciąż małe bistro przy Placu
Pigalle,
w dzielnicy paryskiej bohemy,
gdzie bywał Lautrec i zaglądał Chagall,
jak było z Utrillo, nie wiemy...
Nie żyłem w tych czasach, a szkoda, bo
dziś
nie trawiłby mnie grzech zawiści,
wszak wtedy właściwie mógł każdy tam iść
na pernod, jak impresjoniści...
Już jednak nie wpadnie Henri de Tolouse,
choć duch Jego błądzi w pobliżu,
w butelce z pernod smutne dno widać już,
czas kończyć wizytę w Paryżu...
O Placu Pigalle mówię rzadko, to fakt,
by nie być natrętnie pytany,
czy przyznam, że mają niezwykły wprost
smak,
te ponoć najlepsze kasztany...
Komentarze (16)
Opisujesz to bardzo sentymentalnie. Czytając Twój
wiersz ma się ochotę tam być i popatrzeć choć chwilę
na te cuda. No i tych kasztanów z chęcią by się
spróbowało:) Pozdrawiam:)